Wprawdzie sam nie korzystam z iPhone, a z kręgu najbliższych to tylko siostra z jakiegoś powodu zawsze jabłuszko wybiera, to z kronikarskiego obowiązku uznałem, że warto odnotować… A tak serio, to pokazać, że urządzenia Apple też bywają dziurawe, a spora część „mitu” o ich bezpieczeństwie bierze się z ich pewnej niszowości, przez co często lepiej zaatakować powszechniejsze urządzenia/systemy. I tak niby bezpieczne telefony z iOS można(było) zdalnie nie tylko zrestartować, ale i wykonać kod z uprawnieniami roota, a więc przejąc kontrolę nad telefonem, i oczywiście tym, co w nim się znajduje…
Atak wykorzystywał podatność w protokole AWDL (Apple Wireless Direct Link), ale najważniejsze jest to, że podatność została załatana w maju 2020, wraz z wydaniem iOS 13.5, a przy polityce aktualizacji Apple oznacza to zapewne, że większość urządzeń już dawno jest zabezpieczona (i co jak co, ale to Apple się chwali). Więcej o szczegółach tego ataku można przeczytać na stronach Project Zero prowadzonego przez Google.


- Wtyczka BackWPup w wersji 5.x to doskonały przykład, jak wylać dziecko z kąpielą i z relatywnie świetnego narzędzia zrobić właściwie bezwartościowego gniota - 1970-01-01
- Testowy przelew w Bitcoinach z najniższą prowizją, czyli krótka historia o tym, jak zamroziłem BTC na (ponad) rok - 1970-01-01
- Nowy system kopii zapasowych w Home Assistant 2025.1 to zapewne krok w dobrym kierunku, ale zdecydowanie przedwczesny - 1970-01-01