Że ten artykuł powstanie, to wiedziałem od dawna. Zresztą ciągle o tym temacie przypominają mi kolejne wiadomości z różnych agencji marketingowych i SEO, gdzie w pytaniach regularnie pojawia się pytanie o atrybut „dofollow” w linkach umieszczonych w artykułach sponsorowanych. Co więcej – często jest to warunek wręcz konieczny, by taki artykuł został zlecony nam do publikacji. A ja zawsze odpowiadam, że nawet jakbym chciał, to nic to nie da, bo np. wg Google taki atrybut po prostu nie istnieje…
Link bez atrybutu „nofollow” jest linkiem „dofollow”
Tak więc do artykułów o atrybutach, z jakich możemy korzystać w linkach („noopener”, „noreferrer” i „nofollow”, oraz „sponsored” i „ugc”) nie mam wyjścia i muszę w końcu dodać również artykuł o atrybucie „dofollow”. I to nawet pomimo tego, że taki atrybut nie istnieje.
Na szczęście z pomocą przychodzi tutaj… atrybut „nofollow”, który jest, a właściwie byłby przeciwnością atrybuty „dofollow”, gdyby ten istniał:
<a rel="nofollow" href="https://webinsider.pl">Webinsider.pl</a>
I taki zapis jak powyżej, z takim atrybutem „nofollow” oznacza, że nie przekazujemy od strony soczku… znaczy „magicznej mocy naszej strony”.
A co w sytuacji odwrotnej, skoro – jak napisałem – atrybut „dofollow” nie istnieje? A no nic, i to dosłownie:
<a rel="" href="https://webinsider.pl">Webinsider.pl</a>
Bo wystarczy nie dawać atrybuty „nofollow”, by taki link był traktowany jako „dofollow”, czyli przekazywał „magiczną moc naszej strony” dla strony docelowej. Bo w tym przypadku domyślnie wszystkie linki są „dofollow”, o ile nie oznaczymy ich inaczej, np. za pomocą atrybutu „nofollow”.
- Wakacje składkowe ZUS a zawieszenie działalności gospodarczej, czyli uważaj, bo być może nie będziesz mógł skorzystać (w 2024) - 1970-01-01
- Przykładowy kalkulator wyceny usługi druku 3D, czyli nie tylko materiał się liczy - 1970-01-01
- Home Assistant 2024.10, czyli nowa karta „nagłówek” i niedziałający TTS w ramach usługi Google Cloud - 1970-01-01