Wprawdzie do napisania tego artykułu zainspirowała mnie niedawna rozmowa ze znajomym, w której pojawił się temat bota, które „ch… wie po co” został wdrożony jakiś czas temu w firmie, w której pracuje. Jakoś niespecjalnie mnie to zdziwiło, bo w roku 2018 wydarzyło się sporo rzeczy, ale nie da się chyba pominąć eksplozji popularności bezmyślnych botów, które często były wdrażane w bezmyślny sposób. Głównie na Facebooku, ale nie tylko. I mam wrażenie, że w większości przypadków odbywało się to chyba wg zasady: nie wiemy po co, ale to jest na fali, więc też musimy…
Bezmyślne (chat)boty wdrażane (często) w bezmyślny sposób
Przypadek, o którym mówił mi znajomy, nie był dla mnie zaskoczeniem. Sam ocierałem się o sytuacje, gdy jakaś firma chciała wprowadzić bota na Facebooka, nie dlatego, że on był jej faktycznie do czegoś potrzebny, ale np. człowiek od marketingu przepalający kolejne tysiące na „działania w mediach społecznościowych” chciał się czym wykazać, więc sięgał po trend 2018 (a może nawet jeszcze zahaczający o końcówkę 2017), czyli bota. I choć są takie przypadki (i wdrożenia), że taki bot ma sens i nawet fajnie się to sprawdza, to… w większości przypadków jest to (kiepska) sztuka tworzona dla (kiepskiej) sztuki.
Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu i co się wtedy zrobi?
– Protokół zniszczenia…
Zwłaszcza, że ciągle gada się o sieciach neuronowych, AI (sztuczna inteligencja, artificial intelligence), a tymczasem większość rozwiązań tego typu, które widziałem, opiera się na prostych warunkach (+ ew. wyszukiwarka). I o żadnej (sztucznej) inteligencji nie ma tu mowy. Zwykłe, żmudne klepanie kolejnych regułek (warunków), które mają przewidzieć możliwe działania użytkownika. Co jak żywo przypomina mi dawne lata, gdy Gadu-Gadu nie było tylko archeologiczną ciekawostką i tworzyło się podobne boty. Choć wtedy nikt raczej nie udawał, że to sztuczna inteligencja… ;-)
Cieszy jednak, że mamy już drugą połowę stycznia 2019, a w moich RSSach o botach właściwie pusto. Nawet nie miałem żadnego zapytania o to, jak można by zrobić/wdrożyć bota, i – co istotniejsze – co on mógłby robić, by „było fajnie”. Dlatego mam nadzieję, że dla odmiany rok 2019 nie będzie rokiem bezmyślnego wdrażania bezmyślnych botów. I wcale nie dlatego, że mam aż tak dużą wiarę w to, że technologia związana z internetowymi botami w tym roku rozwinie się jakoś specjalnie, skoro nawet Asystent Google, w którego pompuje się zapewne niemałe zasoby, nie bardzo wiem, do czego miałby mi się on przydać na telefonie.
Raczej mam nadzieję, że skończyło się nie tyle bezmyślne wdrażanie tego typu rozwiązań „bo można”, ale nie dlatego, że nikt nie będzie tego robił, bo zawsze znajdą się jakieś owieczki do ostrzyżenia i chętni, by je – za odpowiednią cenę – ostrzyc. Raczej dlatego, że może w mediach temat już się przepalił, i nie będzie aż tak eksponowany, a tym samym naganiacze wspomnianych owieczek będą mieli trochę trudniej, bo przynajmniej aż tak bezmyślnie nie będą się same pod nożyczki pchały…
Ale może się mylę, i jednak 2019 będzie kolejnym rokiem „innowacyjnych botów, wdrażanych przez innowacyjne podmioty, by robiły innowacyjne rzeczy”. Tylko nie wiem, czy w takim stężeniu „innowacji” nie zgubi się znowu proste pytanie: po co?
Choć jak znam życie, to zaraz koleżanka Beata zapewne napisze jakąś małą polemikę, w której wykaże, że jednak (chat)boty to fajna sprawa, zwłaszcza w mediach społecznościowych. I z góry mogę się z nią zgodzić, ale pod pewnymi warunkami: taki (chat)bot musi być dobrze przemyślany i wdrożony, musi mieć też jakiś większy sens niż „bo inni mają”.
- Wakacje składkowe ZUS a zawieszenie działalności gospodarczej, czyli uważaj, bo być może nie będziesz mógł skorzystać (w 2024) - 1970-01-01
- Przykładowy kalkulator wyceny usługi druku 3D, czyli nie tylko materiał się liczy - 1970-01-01
- Home Assistant 2024.10, czyli nowa karta „nagłówek” i niedziałający TTS w ramach usługi Google Cloud - 1970-01-01
Ja mam trochę inne pytanie o przesadzanie. Czy nie przesadzasz trochę z reklamą na stronie? W tym artykule na 5000px treści artykuły przypada prawie 9000 px reklam do komentarzy, które zawierają kolejno:
– zgłoś błąd na stronie
– potrzebujesz pomocy, skontaktu się z nami
– formularz newslettera
– o autorze/ostatnie artykuły
– reklama newslettera
– digitalocean
– napisz komentarz
– info o linkach parterskich
– znaki towarowe i marki
– socialmedia
– reklama newslettera
– podobne artykuły
– socialmedia
– poprzedni/następny artykół
– podobne artykuły
i w końcu formularz komentarzy
Moja odpowiedź w skrócie: nie, inaczej bym tego nie robił (pomijając, że większość z Twojej listy to nawet nie są reklamy ;-)). Nawet jakbym życie w px mierzył ;-)