Wczoraj weszło w życie rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (EU) 2018/302 z dnia 28 lutego 2018 roku „w sprawie nieuzasadnionego blokowania geograficznego oraz innych form dyskryminacji klientów ze względu na przynależność państwową, miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności na rynku wewnętrznym oraz w sprawie zmiany rozporządzeń (WE) nr 2006/2004 oraz (UE) 2017/2394 i dyrektywy 2009/22/WE”, popularnie zwane zakazem geoblokowania. Zresztą o tym rozporządzeniu pisałem już na początku lutego…
Spis treści w artykule
Zakaz nieuzasadnionego (!) blokowania geograficznego
Jest to temat dla mnie istotny, ale raczej nie jako konsumenta, tylko jako twórcę i administratora stron internetowych,w tym sklepów internetowych. Bo po zapoznaniu się z rozporządzeniem (o RODO/GDPR czytał się całkiem fajnie, a to to jest istny potwór, który męczy i nuży) wiem, że jako konsument zyskam na tym tyle, że w większości będę ewentualnie mógł sobie poprzeglądać strony sklepów, które dotychczas nie były dostepne z polskiego adresu IP.
Natomiast znaczenie ma dla głównie mnie od strony technicznej, bo mam sporo klientów, dla których takie blokady ustawiałem (a dla innych ustawiałem ich omijanie ;-)). Ustawialiśmy takie blokady dlatego, że czasem bo klient nie potrzebował ruchu z innego niż wybrane kraje, a czasem dlatego, że ruch rozdzielał na różne sklepy, zależnie od lokalizacji klienta. Teoretycznie teraz takie blokady w większości przypadków powinniśmy zdjąć, ale… to jest zawsze decyzja klienta.
W każdym razie ja doradzam – głównie dla świętego spokoju – zdjęcie blokady, a zamiast niej dobrze rozplanować (i wdrożyć) model dostaw w danym sklepie. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by dla takiego klienta, którego kiedyś blokowaliśmy ze względu na lokalizacje (np. po adresie IP) wyświetlić odpowiednio sugestywny komunikat, że wprawdzie przeglądać to sobie może, ale jeśli nie ma adresu w obsługiwanych przez nas krajach, to zakupów nie zrobi, i lepiej by przeszedł do naszego sklepu, dedykowanego dla jego lokalizacji.
Lepiej czyli gorzej, a może gorzej czyli lepiej
Samo rozporządzenie od strony założeń wydaje się niby logiczne, gorzej (a w tym przypadku może lepiej, że zrobiono z tego w sumie prawo fikcyjne) z wykonaniem, jak to często w tworach Unijnych:
Aby wykorzystać pełny potencjał rynku wewnętrznego jako obszaru bez granic wewnętrznych, w którym zapewniony jest między innymi swobodny przepływ towarów i usług, nie wystarczy samo zniesienie barier krajowych między państwami członkowskimi. Tego rodzaju działania mogą zostać zniweczone przez podmioty prywatne wprowadzające przeszkody niezgodne ze swobodami rynku wewnętrznego. Dzieje się tak wtedy, gdy handlowcy działający w jednym państwie członkowskim blokują lub ograniczają dostęp do swoich interfejsów internetowych, takich jak strony internetowe i aplikacje, klientom z innych państw członkowskich, którzy chcą zawierać transakcje transgraniczne (praktyka znana jako „blokowanie geograficzne”). Zdarza się to również, gdy niektórzy handlowcy stosują zróżnicowane ogólne warunki dostępu do towarów i usług wobec takich klientów z innych państw członkowskich, zarówno online, jak i offline. Choć w niektórych przypadkach takie zróżnicowane traktowanie mogłoby być obiektywnie uzasadnione, w innych przypadkach niektóre praktyki handlowców uniemożliwiają lub ograniczają klientom, którzy chcą zawierać transakcje transgraniczne, dostęp do towarów lub usług, bądź handlowcy wprowadzają w tym zakresie różne ogólne warunki dostępu, które nie mają obiektywnego uzasadnienia.
(…)
Niniejsze rozporządzenie ma zapobiegać dyskryminacji ze względu na przynależność państwową, miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności klientów, w tym nieuzasadnionemu blokowaniu geograficznemu, w transakcjach transgranicznych między handlowcami a klientami dotyczących sprzedaży towarów i świadczenia usług w Unii. Rozporządzenie to ma rozwiązać problem zarówno bezpośredniej, jak i pośredniej dyskryminacji. Zmierza ono zatem również do objęcia nieuzasadnionych różnic w traktowaniu ze względu na inne kryteria, które prowadzą do takich samych skutków, jak stosowanie kryteriów bezpośrednio opartych na przynależności państwowej klientów lub ich miejscu zamieszkania, bez względu na to czy klient na stałe lub tymczasowo znajduje się w innym państwie członkowskim lub miejscu prowadzenia działalności. Te inne kryteria mogą opierać się w szczególności na informacjach wskazujących na fizyczną lokalizację klientów, takich jak adres IP używany przy dostępie do interfejsu internetowego, adres podany do celów dostawy towarów, wybór języka lub państwo członkowskie, w którym wydano instrument płatniczy klienta.
(…)
Aby zwiększyć zdolność dostępu klientów do informacji związanych ze sprzedażą towarów i świadczeniem usług na rynku wewnętrznym oraz poprawić przejrzystość, również w odniesieniu do cen, handlowcy nie powinni, stosując rozwiązania technologiczne lub inne środki, uniemożliwiać klientom uzyskiwania pełnego i równego dostępu do interfejsów internetowych, w tym do aplikacji mobilnych, ze względu na przynależność państwową, miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności. Rozwiązania technologiczne uniemożliwiające tego typu dostęp mogą obejmować w szczególności technologie wykorzystywane do określenia fizycznej lokalizacji klienta, w tym do jej monitorowania za pomocą adresu IP lub współrzędnych uzyskanych za pośrednictwem globalnego systemu nawigacji satelitarnej. Zakazu dyskryminacji w dostępie do interfejsów internetowych nie należy jednak utożsamiać z nakładaniem na handlowca obowiązku zawierania transakcji z klientami.
Aby zapewnić klientom równe traktowanie i uniknąć dyskryminacji, zgodnie z wymogami niniejszego rozporządzenia, handlowcy nie powinni projektować swoich interfejsów internetowych ani stosować rozwiązań technologicznych w sposób, który w praktyce uniemożliwia klientom z innych państw członkowskich łatwe składanie zamówień.
Czyli na całym Europejskim Obszarze Gospodarczym każdy mieszkaniem dowolnego państwa powinien móc robić zakupy, oraz korzystać z wszelkich usług dostępnych dla mieszkańców innych państw EOG. Piękne, utopijne, i na szczęście ktoś poszedł tam pomyślał, i wprawdzie idea jest, to jej ona w sporej części martwa.
Zacznę od rzeczy moim zdaniem najsensowniejszej, czyli tego, że np. sklep internetowy, który do użytkowników z innych państw niż np. Polska odsyła do innej strony, bo i tak nic im nie sprzeda, bo oferuje tylko dostawę na terenie kraju, czyli Polski, nie musi tego zmieniać:
Ponadto zakaz ten nie powinien być rozumiany jako wpływający na stosowanie jakichkolwiek ograniczeń terytorialnych lub innych dotyczących posprzedażnej obsługi klienta lub usług posprzedażnych oferowanych klientowi przez handlowca. Niniejsze rozporządzenie nie powinno zatem być rozumiane jako nakładające obowiązek transgranicznej dostawy towarów do innego państwa członkowskiego, w którym handlowiec nie oferuje klientom możliwości takiej dostawy. Nie należy go również rozumieć jako wprowadzającego dodatkowy obowiązek ponoszenia kosztów wysyłki i transportu oraz montażu i demontażu, wykraczający poza uzgodnienia umowne zgodne z prawem Unii i prawem krajowym
Przynajmniej jeśli chodzi o dostawę, bo jak już wspomniałem wcześniej – (geo)blokowanie sugeruje wyłączyć, i ewentualnie zastąpić je odpowiednim komunikatem.
Natomiast jeśli ktoś w kontekście tego rozporządzenia oczyma wyobraźni widzi ujednoliconą ofertę serwisów oferujących m.in. cyfrową rozrywkę (np. Netflix) to mam dla niego złe informacje:
Usługi audiowizualne, w tym usługi, których zasadniczym celem jest zapewnianie dostępu do transmisji wydarzeń sportowych i które są świadczone na podstawie wyłącznych licencji terytorialnych, nie wchodzą w zakres niniejszego rozporządzenia. W związku z tym należy wyłączyć z niego również dostęp do detalicznych usług finansowych, w tym do usług płatniczych, niezależnie od przepisów niniejszego rozporządzenia dotyczących niedyskryminacji w zakresie płatności.
(…)
Dyskryminacja może wystąpić również w przypadku usług transportowych, w szczególności w kwestii sprzedaży biletów na przewóz osób.
W tym przypadku nic się nie zmieni, bo zawsze wszystko można będzie – jak dotychczas – zwalić na licencje i inne ograniczenia terytorialne.
Jeśli ktoś szuka czegoś, by zmęczyć się umysłowo przed snem, to zachęcam do zapoznania się z całą streści rozporządzenia. Nie jest ono specjalnie długie, ale przyznam, że dawno żaden tekst mnie tak nie zmęczył. Jak to mawia moja koleżanka – masakra.
- Wakacje składkowe ZUS a zawieszenie działalności gospodarczej, czyli uważaj, bo być może nie będziesz mógł skorzystać (w 2024) - 1970-01-01
- Przykładowy kalkulator wyceny usługi druku 3D, czyli nie tylko materiał się liczy - 1970-01-01
- Home Assistant 2024.10, czyli nowa karta „nagłówek” i niedziałający TTS w ramach usługi Google Cloud - 1970-01-01